niedziela, 21 stycznia 2007

Coś do poczytania

Strasznie podobało mi się w Forrest Gump'ie to, jak autentyczne wydarzenia wplecione zostały w filmową fikcję. No, w zasadzie książkową, której film był ekranizacją, jednak samej powieści nie czytałem w całości.

Przy czytaniu autobiografii Miles'a Davis'a (pod niezwykle wyszukanym tytułem 'Miles. Autobiografia'), miałem podobne odczucia, z tym, że tutaj wszelkie wątki życiorysu i to, jaki wpływ na niego mają ważniejsze wydarzenia historii dwudziestego wieku są jak najbardziej prawdziwe. Nie próbuję przez to powiedzieć, że splot przełomowych momentów dziejów końca milenium zbiega się co chwila z drogą życiową Miles'a.. ot po prostu nasunęła mi się taka analogia. Co innego natomiast, jeśli chodzi o zmieniające się trendy muzyczne, jej odbiór, wpływ społeczny i postrzeganie przez ludzi (także zależnie od rasy i pochodzenia) - tu już wpływ jest ewidentny. Tymbardziej ze Davis nigdy nie był muzycznym ortodoksem, cały czas szedł z duchem czasu, a często to właśnie jego prace odmieniały oblicze światowej sceny - zarówno jazzu, jak i w zasadzie każdego innego gatunku.

Trudno powiedzieć, co jest takiego magnetyzującego w tej pozycji, biorąc pod uwagę w jak dużej mierze jest wypełniona wspomnieniami o sesjach nagraniawych i koncertach, które często opisane są w postaci suchych do bólu faktów - gdzie, z kim, kiedy i, ewentualnie, dla jakiej wytwórni dane nagrania miały miejsce. Sięgając po książkę bardziej spodziewałem się wiele ciekawostek, historii, anegdot z barwnego życia jazzmana, tymbardziej ze względu na to jak ekscentryczną postacią wydawał się być Miles. No i oczywiście to także dostałem.. i te właśnie anegdotki są chyba motorem napędowym do czytania dalej dla takiego ignoranta jak ja, który zna może 1/10 z nazwisk muzyków którymi zapełniona jest biografia. Poznamy więc historię uzależnienia od heroiny, kobiety jego życia (a trochę ich było), opinie dotyczące ludzi, kwestii rasowych, showbiznesu, używek i oczywiście jego największej miłości - samej muzyki. Mimo więc monotonii (w sumie pozornej) o której wspomniałem wcześniej naprawdę trudno oderwać się od lektury.

Książka nie jest napisana w typowy sposób. To raczej bardzo długi monolog, historia którą opowiada sam Miles, spisana przez Qincy Troupe'a (współautor pozycji). Nie spodziewajmy się więc wyniosłego, wysublimowanego języka. Jest za to niewymuszony autentyzm, szorstkość i nie owija się w bawełnę. Tutaj niestety tłumaczenie nie dało rady - widać miejscami silenie się na 'luźny' język i nieudolne próby użycia polskich wyrażeń potocznych i slangowych w miejsce oryginalnych. Wolałbym przeczytać nieprzetłumaczalne w zasadzie 'don't give a fuck' niż zwroty w stylu 'nie dać sobie w srakę dmuchać' (sic!). Wydawało mi się, że Filip Łobodziński lepiej radzi sobie z translacją, Dodajmy do tego sporo literówek i mamy w zasadzie pełen obraz polskiego wydania. Wydania po które i tak warto sięgnąć jeśli ktoś choć trochę interesuje się czarną muzyką i jej historią.

Opowiadanie Miles'a kończy się mniej więcej w roku 1989, czyli jeszcze przed nagraniem płyty 'Doo Bop' (1992), która jest - jeśli już mamy kategoryzować - albumem praktycznie hip hopowym. Generalnie nie przeczytamy zbyt wiele opinii naszego bohatera nt. rapu, poza tym, że dostrzega w nim przyszłość pod względem możliwych do zastosowania rozwiązań rytmicznych. Zresztą nadmienia, że zamykanie muzyki w jakiekolwiek szufladki jest w zasadzie pozbawione sensu i jest sztucznym wymysłem teoretyków i krytyków. Po więcej opinii Miles'a dotyczących hip hopu musimy więc sięgnąć gdzie indziej, a jak wiemy były one bardzo pozytywne..

Reasumując - mimo mankamentów rodzimej edycji książkę czyta się ją świetnie - jest to najlepsza biografia Miles'a jaką czytałem. Być może dlatego, że przy okazji jedyna :). Polecam.

Do kupienia w empikach, księgarniach i w sklepach internetowych. Reklamować ich nie będę - poszukajcie po prostu tu.

It's a Jazz Thing

Przy okazji o historii jazzu opowiedzą Wam Guru i Preemo w kawałku ze ścieżki dzwiękowej do 'Mo' Better Blues' Spike'a Lee. Klip zresztą także wyreżyserował sam Spike. O zdecydowanej większości osób wymienionych w tekście możecie dowiedzieć się więcej czytając autobiografię.



EsDwa aka S?

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

no kozacka pozycja. oderwac sie ciezko i szkoda wlasnie ze skocznyla sie w tym okresie, i ze niezbyt wiele wspominek o Urbaniaku, w sumie tylko zostal wymieniony wsrod tych setek ludzi z ktorymi miles wspolpracowal, w sumie to czego innego mozna sie bylo spodziewac :)
warto wydac te 42zl, serio.

Anonimowy pisze...

jak tak zachwalacie to może i ja się z tym zapoznam :-).

mo better blues :) to jest kozacki film :) denzel rulz :P

Anonimowy pisze...

Zawsze powtarzalem ...biografie rulez!! W tym przypadku chyba nie trzeba nikogo namawiac, ktos albo siegnie po ta pozycje albo dalej bedzie sie zastanawial co to za postac wisi w Lofcie nad scena:) Pozdro!!

Anonimowy pisze...

swietna ksiazka, rowniez bardzo polecam, fajnie ze ktos takie rzeczy czyta, a tak poza tym moze polecicie jeszcze jakies ksiazki zwiazane z ta tematyka ?

HiphOpera pisze...

Tematyka dosc rozlegla, wiec nie bardzo wiem co polecic, a i sam nie za duzo czytalem.. Napewno za to polecam dokument 'Miles Davis Story', najlepiej sie oglada wlasnie po przeczytaniu ksiazki - taki telegraficzny skrot zyciorysu, w sumie tylko ulamek tego o czym mozna przeczytac.. za to mamy wizualizacje :)

Troche z innej beczki - 'Kult Kazika' Leszka Gnoińskiego wyglada calkiem niezle, staram sie wlasnie upolowac to w miare tanio :)

Co do ksiazek o tematyce stricte hiphopowej to oprocz zapoznania sie z 'Egotrip' i 'Beaty, Rymy, Życie' napewno warto zajrzec tu http://www.druhslawek.com/druhpolecabks.html - moze komus uda sie znalezc cos z tych pozycji w naszym pieknym kraju..