Imprezy o tak prestiżowej obsadzie to w Polsce w dalszym ciągu rzadkość. Po przeniesieniu do Wrocławia Meeting Of Styles, Łódź została bez dużej imprezy kierowanej do młodzieży. Oczywiście kontynuacją jest Outline Colour Festiwal 2008, taki niby debiut, ale patrząc na ten pierwszy raz, to zaskakuje wszystkich doborem i jakością gości. Niema w tym przypadku, aby odpowiednio kontynuować prestiż Meeting Of Styles, trzeba uderzyć z grubej rury. Organizatorzy wiedzieli, co robią, postawili, na jakość. Wielu zaproszonych, writerów, kilka naprawdę konkretnych miejscówek, tysiące puszek farb, mnóstwo imprez około tematycznych związanych ze street artem. Po prostu 10 dni kolorowego szaleństwa w dobrym stylu. Mimo, grafficiarskiego profilu, przedostatnie dwa dni upłynęły pod znakiem muzyki i dwóch wymownych liter…. NY!!! Punchline, Wordsworth, Masta Ace, Marco Polo, Black Poet, Pharomonche, Dj Premier…to obsada, której nie musze chyba nikomu przedstawiać. Wizyta w Polsce tego ostatniego, to dla niektórych powód, by rzucić wszystko i pojawić się w „przepięknej” Łodzi. Król beatmakerów po raz drugi odwiedził kraj nad Wisłą, tym razem w roli bardziej „imprezowej”. Lecz próba opisania emocji i dokładnych wydarzeń z łódzkiego festiwalu jest zadaniem wręcz niemożliwym. To jak opowiadanie prawiczkowi o dobrym seksie. Trzeba tam być i tego osobiście doświadczyć. Seksu również:) Ja ze swojej strony bardzo żałuje, że dotarłem na koncerty dopiero w sobotę. Straciłem sporo, by nie powiedzieć bardzo dużo. Reszta osób z Białegostoku po piątkowym koncercie przywiozła do domu niezapomniane wspomnienia, autografy i fotki ze swoimi ulubionymi wykonawcami. Takie koncertowe skalpy są wyjątkowymi pamiątkami, więc mój ból jest tym bardziej dotkliwy. Nie składam jednak broni, wiem, że kto uczestniczy w takich wydarzeniach w końcu zostanie nagrodzony. Oczywiście nie, dlatego jeżdżę na przeróżne koncerty, festiwale i imprezy, jedno to być tam i uczestniczyć, drugie odciąć się trochę od białostockiej rzeczywistości, a trzecie to przebywać w towarzystwie ludzi, którzy myślą i żyją podobnie. Już teraz planuje sobie jakiś weekend, by rzucić znowu to wszystko i ruszyć w trasę ściskając w ręku ten zielony kamyk. Chociaż każdy wie, że nie chodziło Marylce o żaden durnowaty kamyk. To uzależnia, oczywiście nie kamyki, ani inne specyfiki. Takie wyjazdy są po prostu nałogiem. Nie można z tym przesadzać, bo jak wszystko w zbyt dużych ilościach potrafi się bardzo szybko znudzić i przejeść. Poza tym, jak już wspomniałem na wstępie, imprez takiego formatu jest bardzo mało w Polsce. Nie zmienia to faktu, że dla chcącego nic trudnego, Europa stoi otworem. Jednak wracając do łódzkiego festiwalu, trzeba zaznaczyć fakt, iż, oficjalne 10 dni to tylko początek. Łódź przygotowała coś całkiem innego, OCF nie kończy się na tych dziesięciu dniach, trwa cały czas, w fabrycznym mieście powstać ma Centrum Galeria Graffiti. Poza tym miasto aspiruje do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016 i wciąż poszukuje pomysłu na rożnego rodzaju imprezy, które będą jej wizytówką na cały świat. Ambitne plany, poparte oficjalnym projektem pt „ŁÓDŹ FESTIWALOWA”. Poza tym, podczas drugiej edycji festiwalu w roku 2009, organizatorzy chcą podjąć olbrzymie wyzwanie. Jest nim pomalowanie komina elektrociepłowni EC2. Byłby to kolejny wkład artystów graffiti w działania Łodzi w kierunku uzyskania miana Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Natomiast jeszcze w tym roku planowana jest akcja pomalowania ściany przy dworcu Łódź Fabryczna w ramach obchodów 585 rocznicy nadania praw miejskich. Z tej okazji łódzki artysta Beatbox „Zorak” skomponuje suitę dla Łodzi. Wszystko ma prawo wypalić w 100%, bo mecenat nad tym całym projektem, trzymający ciągle rękę na pulsie, ma sam Michał Urbaniak. Jak widać nie są to gołosłowne obiecanki, tym bardziej warto czekać na przyszłoroczny Outline Color Festiwal.
Ta weekendowa eskapada, to kolejna reminiscencyjna pocztówka. Jedna z wielu w moim podróżnym sercu. Mimo, że mogła być bardziej kolorowa, to i tak zajmuje w nim szczególne miejsce. Łódź to rodzinne miasto moich przodków, w którym mimo brzydoty, czuje się zawsze bardzo dobrze. Następnym razem, skupię się bardziej na ciekawych aspektach tego miejskiego syfu, by mimo wszystko pokazać Wam piękne strony fabrycznego kopciuszka. Za rok Outline Colour Festival wpisuję już w kalendarz moich hip-hopowych delegacji. Mam nadzieje, że obsada drugiej edycji będzie równie ciekawa i ekscytująca. Przybijam jeszcze raz wielkie pięć wszystkim towarzyszom wycieczki do Łodzi, z taką ekipą można podbijać wszystkie inne miasta skażone hip-hopem!
Roball









Brak komentarzy:
Prześlij komentarz